,Rycerze biało – czerwonej szachownicy” – tak mówi się o pilotach, pokonujących niezliczone przeciwności w służbie innym, ale także spełniających odwieczne pragnienie człowieka o wolności, o przekraczaniu granicy chmur. Bo właśnie w chmurach ci rycerze czują się najlepiej.
Zdzisław Krasnodębski urodził się w Woli Osowińskiej 10 lipca 1904 roku. Był jedynym dzieckiem rodziców Zdzisława (wywodzącego się z drobnej szlachty zarządcy majątku rodziny Makowskich w Woli Osowińskiej) oraz Marii z domu Sułkowskiej (zajmującej się domem). Służbę żołnierską rozpoczął jako szesnastoletni ochotnik w roku 1920 w warszawskim 201. Pułku Piechoty. Po zwolnieniu z wojska wstąpił w szeregi Pierwszego Korpusu Kadetów we Lwowie, gdzie zdał maturę. Po maturze zdecydował się powrócić do Wojska Polskiego, jako kandydat na zawodowego oficera. 1 września 1925 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych w Warszawie na roczne szkolenie unitarne przed wyborem szkoły oficerskiej. Zgłosił się do lotnictwa. Został przyjęty do Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Grudziądzu, którą przeniesiono następnie do Dęblina. Ukończył ją 15 sierpnia1928 roku jako podporucznik obserwator, po czym otrzymał przydział do Pierwszego Pułku Lotniczego w Warszawie. Wiosną 1929 roku ukończył w Dęblinie kurs pilotażu podstawowego, a w maju 1930 roku kurs pilotażu wyższego w dywizjonie myśliwskim Drugiego Pułku Lotniczego w Krakowie. Jego marzenia spełniły się, gdy przydzielono go do 111. Eskadry Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki Pierwszego Pułku Lotniczego w Warszawie, z którą był związany do 1939 roku. Przez kilka lat, w stopniu podporucznika, sukcesywnie wyrabiał sobie opinię dobrego pilota i oficera. Zawsze opanowany, inteligentny, z wysokim poczuciem humoru i optymizmu. Sprawy służbowe traktował poważnie. Aktywnie uczestniczył we wszystkich działaniach swojej jednostki.
W listopadzie 1935 roku Zdzisław Krasnodębski objął dowodzenie 111. Eskadry Myśliwskiej. W roku 1936 jego eskadra została przebazowana na lotnisko w Sarnach, dostępując zaszczytu wykonywania zajęć bojowych. Tu Krasnodębski wykazał talent doskonałego taktyka w powietrzu oraz wychowawcy i organizatora na ziemi. Jako ,,gentelmen” swoim zachowaniem zdobył w eskadrze szacunek, posłuch i zaufanie. Jego charakter wpływał dodatnio na podwładnych. Przeszedł w pułku warszawskim wszystkie szczeble dowodzenia myśliwskiego.
1 września 1939 roku kapitan pilot Zdzisław Krasnodębski dowodził 111.Dywizjonem Myśliwskim wchodzącym w skład Brygady Pościgowej. W ostatnich dniach sierpnia dywizjon bazował na lotnisku polowym w Zielonce pod Warszawą. Przewidywano słusznie, że jego macierzyste lotnisko Okęcie będzie bombardowane. Dywizjon dysponował 23 samolotami. Pierwszego dnia wojny samoloty Brygady Pościgowej latały od wczesnych godzin rannych zwalczając nieprzyjacielskie naloty bombowe i atakując eskortujące ich myśliwce. W czasie jednej z walk klucz Krasnodębskiego zestrzelił Dorniera, który w płomieniach runął na ziemię.
3 września Krasnodębski uczestniczył nad Rembertowem w walce 18 „jedenastek” z 18 Messerschmittami 110. Podczas ataku na nieprzyjaciela od frontu jego samolot został trafiony pociskami z działek i stanął w płomieniach. Krasnodębski wyskoczył na spadochronie, jednak Niemiec próbował ostrzelać nawet wiszącego w powietrzu pilota. W odsiecz dowódcy przyszedł por. Arsen Cebrzyński. Krasnodębski wylądował na polu w pobliżu Zielonki. Nie licząc niegroźnych poparzeń dłoni, wyszedł z opresji cało. Po opatrzeniu ran nadal dowodził jednostką, aż do inwazji Rosjan na Polskę.
W połowie września 1939 roku wyruszył przez Rumunię na Zachód Europy. Aby kontynuować walkę z wrogiem, Zdzisław Krasnodębski utworzył we Francji dywizjon. Klucz Polaków pod jego dowództwem skierowano do jednostki broniącej rejonu Paryża. Po upadku Francji przedostał się do Wielkiej Brytanii. Już w lipcu 1940 roku otrzymał rozkaz zorganizowania dywizjonu myśliwskiego, opartego na personelu jego jednostki z Polski, aby przyjść z pomocą myśliwcom angielskim. Dywizjon otrzymał numer 303. Jego miejscem stacjonowania od 2 sierpnia było lotnisko Northolt pod Londynem. Na prośbę Krasnodębskiego władze brytyjskie zgodziły się na nadanie dywizjonowi imienia Tadeusza Kościuszki i namalowanie odznaki Kosynierów Warszawskich na kadłubach samolotów. Po przeszkoleniu i zapoznaniu się z systemem operacyjnym, opartym na obserwacji radarowej, 303. Dywizjon wszedł 31 sierpnia do walk, toczącej się już Bitwy o Wielką Brytanię. Od 1 do 6 września Krasnodębski wykonał na samolotach typu Hurricane sześć lotów bojowych.
6 września 1940 otrzymał wezwanie do lotu. Dzień ten był dla majora powtórką tego, co działo się 5 lat wcześniej w Polsce, gdzie został zestrzelony. Jak sam wspominał to wydarzenie: Nagle posypało się szkło z zegarów, zbiornik podziurawiony pociskami, leje się z niego płonąca benzyna. Cała kabina wypełniona ogniem. Odpinam pasy, otwieram kabinę, drzwiczki i wyskakuję. Pamiętając przykre doświadczenie z Polski spadochronu nie otwieram, by nie być celem. Po pewnym czasie decyduję się – silne szarpnięcie. Dopiero wówczas doświadczyłem uczucia piekącego bólu w poparzonych rękach i nogach.
Podczas spadania na ziemię ochraniał go samolotem płk. Witold Urbanowicz, który tak wspominał w RWE 26.10.1980: – Nagle zobaczyłem niedaleko mnie na spadochronie jakaś taka zabawka, człowiek huśta się, i Messersmita, który atakował. Pułkownik Urbanowicz po kolorze kamizelki rozpoznał, że jest to skoczek aliancki. Szybko zestrzelił samolot, który atakował spadochroniarza, a po wylądowaniu dowiedział się, że jego kolega został zestrzelony. Krasnodębskiego z miejsca lądowania przewieziono do szpitala pod Londynem, gdzie tego samego dnia odwiedził go Witold Urbanowicz. Jego to pułkownik wyznaczył na swego następcę w dowodzeniu Dywizjonem, a sam pozostał w szpitalu do 15 września 1941 roku. Leczenie przyniosło dobre rezultaty i Krasnodębski odzyskał naturalny wygląd ciężko poparzonej twarzy, jednak wciąż miał problemy z nie w pełni sprawnymi dłońmi. Mimo że komisja lekarska uznała go za zdolnego do latania operacyjnego, do końca swojej służby w wojsku latał wyłącznie nieoperacyjnie i sporadycznie, korzystając z samolotów jednostek stacjonujących w bazach, których był komendantem.
Za swą wielką odwagę otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari z rąk gen. Władysława Sikorskiego. Po rekonwalescencji został przydzielony do tzw. ,,Misji Pokojowej gen Ducha”, której celem było werbowanie w Ameryce młodych rekrutów do Polskich Sił Zbrojnych. Po powrocie do Wielkiej Brytanii został dowódcą stacji myśliwskiej w Heston. W okresie przygotowań do inwazji na kontynent otrzymał rozkaz zorganizowania 131. Skrzydła będącego ruchomą bazą dla polskich dywizjonów myśliwskich. Po wypełnieniu tej misji ukończył Wyższą Szkołę Lotnictwa. Następnie został wyznaczony na stanowisko dowódcy Polskiej Szkoły Pilotów w Newton pod Nottingham. Po wojnie pozostał w Anglii do roku 1948.
Rozdzieleni wojną małżonkowie Krasnodębscy starali się połączyć ze sobą na stałe. W roku 1946 Wanda Krasnodębska, która w czasie wojny była żołnierzem Armii Klasowej i czynnie uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim, dotarła na Zachód do męża. W roku 1948 małżonkowie wyemigrowali z Anglii do Afryki Południowej, a stamtąd w 1951 roku do Kanady. W roku 1956 uzyskali obywatelstwo kanadyjskie.
Zdzisław Krasnodębski zmarł 3 sierpnia 1980 w Toronto. Po 34 latach, 14 maja 2014 prochy majora Zdzisława Krasnodębskiego i jego żony Wandy zostały przetransportowane do Polski i uroczyście pochowane na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.